Po wybraniu naszego największego rozczarowania i najlepszej gry roku 2018 wracamy do standardowego, comiesięcznego podejścia. Styczeń obfitował w nowości i niespodzianki, czy jednak stare, dobre tytuły?
Bartek: KINGDOM DEATH MONSTER
Mechanika jest banalnie prosta w swych założeniach. Polujemy na potwory, walczymy z nimi, a po udanym wypadzie rozbudowujemy swoją osadę, wykorzystując zdobyte na stworze komponenty. Na pierwszy rzut oka nie ma tu nic odkrywczego. Rzucamy kostkami i czytamy książkę paragrafową. Było już wszędzie. Mimo to jest jedna rzecz, która przyciąga nas do kolejnych partii. Genialnie poprowadzona fabuła, w której budzimy się w nieznanym świecie wiecznego mroku, a z owej ciemności wyskakuje na nas potwór. Stajemy więc do nierównej walki, uzbrojeni jedynie w przepaskę biodrową oraz ostry kamień. Każdy kolejny stwór to nowa mechanika i nauka zachowań owego monstrum. Każdy kolejny dzień, który przetrwaliśmy, jest dla nas błogosławieństwem. Co nas czeka na końcu tej drogi? Polecam samemu się przekonać.
Krzysztof: ASCENSION: DECKBUILDING GAME
Łukasz: NARCOS
Lubisz poszukiwania „tego złego” w Listach z Whitechapel albo Fury of Dracula? Pablo wybiera kryjówkę, zakłada laboratoria, produkuje narkotyki, przemyca je i trzepie hajs, w międzyczasie utrudniając życie poszukującym go ekipom. Jeśli wypełni trzy narkotykowe misje lub stanie się tak popularny, że zostanie prezydentem – wygrywa. Konkurencyjne gangi, policja i wysłannicy Wujka Sama ramię w ramię będą się starali go odnaleźć za pomocą skutecznego zarządzania akcjami i mocy dedukcji, ku której mają całkiem spore możliwości. Co mi się szczególnie spodobało – po pierwsze Narcos ma solidne podstawy mechaniczne. Jest prosto, ale czuć, że to gra, a nie zabawa i ślepe domysły. Po drugie dynamika gry nastawiona jest na deptanie Escobarowi po piętach – szybko będziemy mogli zawędzić obszar poszukiwań, a nawet go dopaść, ale Pablo będzie mógł się za zarobione pieniądze przemieszczać. Całość w pełnym składzie ma wszelkie szanse zamknąć się w półtorej godziny, a downtime nie jest duży.
Marcin: PENNY DREADFUN
Już w czasie trwania kampanii Penny Dreadfun przykuła moją uwagę. Skuszony tematyką i klimatem postanowiłem zaryzykować. Dziś, w najmniejszym stopniu nie żałuję! Gdy rozkładam Penny na stole to wiem, że zabawa będzie przednia. Nieopisanym zaskoczeniem była dla nas postać Sally. Bohaterka na pierwszy rzut oka nie wnosi niczego do rozgrywki. Rzuca kością i nic więcej. Któregoś pięknego dnia, prawda została nam objawiona. W towarzystwie pojawiła się osoba, która nie do końca chciała się angażować w grę. Sally od razu przypadła jej do gustu i wszyscy byli zadowoleni. Widzę pewne podobieństwo gry od Redi Games z innym popularnym tytułem. Jednak jest wiele różnic, które sprawiają, że częściej sięgam po Dickensy niż po to drugie. Link do Recenzji.
Robert: WORLD OF SMOG RISE OF MOLOCH
W poszukiwaniu idealnego dungeon crawlera zwiedziłem wiele podziemi. World of Smog Rise of Moloch jak na razie ma szanse na dłużej zagościć w mojej kolekcji. Pierwsze wrażenie to mało przekonująca szarobura plansza równie mało zachęcająca jak wiktoriański Londyn połączona z wyeksploatowana stylistyką Cthulhu. Mechanika jednak okazała się warta uwagi. Po pierwsze mamy Eter – specjalny zasób umożliwiający wzmacnianie akcji bohaterów. Z mocą wiąże się jednak cena – wzmocnienie sił pradawnego bóstwa. Drugą ciekawą mechaniką są agenci, mogący nawiązać walkę z herosami na równych zasadach. Misje można rozgrywać samodzielnie, a większość z nich posiada różnorodne cele. Tryb kampanii robi dobre wrażenie z misjami wpływający na przebieg kolejnych scenariuszy i fazą między misjami, w której obie strony proporcjonalnie rozwijają swoje siły.
Sebastian: TWILIGHT IMPERIUM 4
To nie jest najlepsza gra na świecie. Nie jest też najkrótszą. Jednak ciężko o bardziej epicką grę, która tyle w sobie ma, a jednocześnie wszystko jest eleganckie i dopasowane. Każda rozgrywka w TI4 to przeżycie i każda zapada w pamięć – walki o planety, chwiejne sojusze i zdrady, czy wreszcie wyścig o zdobywanie punktów czy forsowanie swoich przekonań politycznych w trakcie głosowania. Nie lubię długich gier, jednak tutaj nie czuć kompletnie upływu czasu, nie nudzimy się, ani nie ma wielkiego downtime’u wśród graczy. Definitywnie polecam w pełnym, sześcioosobowym składzie zasiąść w wolny dzień i dać się pochłonąć galaktyce w tej najbardziej epickiej z gier planszowych!