Empires of the Void II – Rzut okiem

, Robert Cymbalak
  • liczba graczy: 2-5
  • czas rozgrywki: 180
  • rok wydania: 2018
  • zależność językowa: duża

Czekanie na KS

Tego wyzwania postanowił podjąć się Ryan Laukat w swoim Empires of the Void II. Warto tu wskazać, że to już drugie podejście tego autora do tematu, pierwsza edycja gry była raczej lżejszą pozycją.

Tym razem nie będę Was przynudzał opisami mechaniki i wykonania, a skupię się wyłącznie na wrażeniach oraz powodach, dla których warto poznać tę grę.

Jak w każdej grze Laukata wykonanie nie zawodzi, jego bajkowe ilustracje wręcz przykuwają wzrok.

Odczucia związane z mechaniką

Przejdźmy do wrażeń. Mechanicznie jest nierówno. Z jednej strony bardzo proste, lecz dające całkiem sporo decyzji zasady, z drugiej – ograniczona regrywalność. Każdy z graczy w swojej turze wybiera 1 z 5 rodzajów akcji, pozostali mogą ją powtórzyć, zapłacić za wykonanie innej akcji bądź spasować, biorąc akcję refresh. Akcja ta to ciekawe rozwiązanie. Z jednej strony odnawia zasoby naszego imperium (dochód, ruch i karty), z drugiej – niczego nie zmienia na planszy.

Bardzo mi się spodobała walka o wpływy wśród ras, nie tylko dodaje grze emocji, ale jest też klimatyczna. W łaski pokojowych naukowców wkupimy się dzięki wspomaganiu innych graczy, wojownikom zaimponujemy siłą militarną, a gangsterów po prostu przekupimy (mechanika budzi we mnie skojarzenia ze Studium w Szmaragdzie).

Walka, choć ograniczona do 1 rzutu kostkami i zagrania jednej karty, jest dość udana z uwagi na różne możliwości kompozycji naszej armii (jednostki mają specjalne zdolności).

Smaczku grze dodaje mechanika pick up and deliver i wydarzeń na planetach – zwiększająca wrażenie, iż to „uniwersum” żyje. Kart wydarzeń mamy aż 45, w każdej rozgrywce wykorzystujemy tylko część z nich, co sprawia, że historia będzie za każdym razem nieco inna.

Smaczne danie na raz

Autor opakował dużo możliwości w dość zgrabną mechanikę. Niestety, zapomniał trochę o regrywalności.  W każdej grze przewiniemy całość talii mocy oraz poznamy osiem z dziewięciu dostępnych planet (ostatnia z nich jest używana tylko w jednym ze scenariuszy) co sprawi, że przepychanki o wpływy w kolejnych rozgrywkach staną się bardziej przewidywalne.

Również rasy w istocie nie różnią się za bardzo, a asymetria jest tu raczej iluzoryczna – sporo technologii frakcji powtarza się, zmniejszając faktyczne różnice w samej rozgrywce. Empires również trochę za szybko się kończy, jakby w momencie, gdy rozgrywka się rozkręca. W istocie chodzi o to, że mechanika gry utrudnia podbój militarny, wymuszając inwestowanie w rozwój imperium (kwestia ograniczonego ruchu, dochodów itp.). Z tego powodu w momencie, gdy walka między graczami robi się bardziej opłacalna, gra „nagle” się kończy.

 

Plusy

  • zgrabna mechanika
  • emocjonująca walka o wpływy
  • przepiękne grafiki Laukata
  • wydarzenia i misje

Minusy

  • małe źróżnicowanie kart mocy
  • zbliżone frakcje
  • mniejsze znaczenie walki

Opinie redakcji

Andrzej Kaczor:

Na te grę czekałem, uważałem że własciwie wybrałem pozycję z kickstartera i będę się świetnie przy niej bawił.

Spowodowane było to bym że od strony jakościowej oraz wizualnej wiedziałem że będę miał ucztę dla oczu. Tutaj nie zawiodłem się ani przez chwilę. Świetne komponenty, dobre jakościowo a wszystko to w pięknej oprawie graficznej. Chciałbym żeby każda gra miała podobny poziom!

Po przeczytaniu zasad byłem bardzo dobrej myśli. Wiele ras, wiele kombinacji, jedno zdarzenie z kilku dostępnych dla każdej planety oraz asymetryczne frakcje graczy.

Przygotowanie do rozgrywki przebiegło dość sprawnie. Dobrze napisane zasady były w tym bardzo pomocne. Nie do końca podobał mi się pomysł położenia pieniędzy na pierwszych akcjach jako wabik dla graczy. Rozwiązanie dość dziwne, kiedy gra sugeruje Ci \”zrób to a nie coś innego\” bo zyskasz dzięki temu fundusze których jak to zwykle bywa jest w grze dość niewiele.

Pomijając ten jeden mały zgrzyt zaczęliśmy. Rozgrywka to typowy sanbox – rób co chcesz.

Mniej więcej tak wyglądała pierwsza gra, każdy poleciał w swoją stronę, jeden gracz pohandlował, drugi robił misję a trzeci eksplorował. Eksploracja to troche za dużo powiedziane, polega jedynie na odkryciu żetonu surowca (przy odpowiednich warunkach) oraz ewentualnie specjalnego żetonu znajdującego się na niektórych planetach.

W pewnym momencie zorientowaliśmy się że niestety nie zostało nam zbyt dużo kart w talii (karty te odmierzają czas gry) więc zmartwieni tym faktem próbowaliśmy zwolnić tempo rozgrywki m.in.. Przez mniejszą ilość walk na planszy.

Na koniec gry zdaliśmy sobie sprawę że czasie jej trwania nie mieliśmy momentów wartych zapamiętania, nie było brawurowych akcji bądź śmiałych rajdów po planetach bądź przeciwnikach. Jako że była to pierwsza rozgrywka, z lekkimi obawami przed kolejną, nie przejęliśmy się tym zbytnio.

Kolejna partia niestety utwierdziła nas w przekonaniu.  Pomimo faktu że gra ma sprawną mechanikę, dobrze napisane oraz działające zasady (oprócz kilku zasad związanych z wpływem oraz jego obecnością na planetach) nie jest grą w którą chcielibyśmy grać.

Dlaczego?

  • Brak frajdy z gry, po prostu. Wiele gier w które gramy daje nam poczucie rozrywki, zadowolenie po skończonej partii czy uśmiech na twarzy podczas wykonywania akcji. Tutaj niestety tego nie uświadczyliśmy. Nie do końca wiem dlaczego. Jak pisałem wyżej, wszystko tutaj w większym bądź mniejszym stopniu działa bardzo dobrze, założenia też są bardzo dobre. Pomimo tego według nas niestety tego typu emocji przy tej grze nie uświadczymy
  • Asymetryczność jest prawie niezauważalna w grze. Dodatkowo nie ma wpływu na rozgrywkę. Te kilka technologii którymi rasy się różnią nie ma tak naprawde znaczenia.
  • Marginalność naszych decyzji. To może być ciężkie do przelania na \”papier\” ale spróbuję 🙂 Każda akcja którą wykonujemy w grze jest \”dobra\”, niektóre są lepsze, inne troche gorsze. Ale tak naprawde nie ma tutaj sytuacji kiedy jeden nasz ruch, źle zaplanowany bądź przeliczony potrafi namieszać nam w planach. Nie ma tutaj emocji związanych z podejmowaniem decyzji które są tak ważne w tego typu grach.
  • Walka – rzut kostką k6 + siła naszej armii. Czym mniejsza armia tym bardziej losowa walka. Nie do końca jestem fanem takiego rozwiązania. Do tego oprór jednostem neutralnych na planetach jest wyjątkowo łatwy do przełamania.
  • Czas gry: gra jest za krótka. Moment w którym Twoje imperium oraz flota wygląda coraz lepiej jest jednocześnie momentem w którym gra się kończy. Tutaj naprawdę trzeba jakoś pokombinować żeby grę wydłużyć. Jest to w większej mierze wina walki która te karty podbiera, przy każdym starciu.
  • I na koniec minusów – jest ich sporo ale są one mocno \’wyciągnięte\” przed szereg. Do tego liczyliśmy na grę która będzie rzeczywiście 4x\’em, gdzie nasze decyzje będą ważne a gra da nam emocję. Niestety gra jest zbyt prosta i do tego miejscami dość miałka (albo jak kto woli: \”fiddly\”) żeby zostać w naszej kolekcji.

Gra oczywście ma kilka plusów, nad nimi jednak nie będę się rozpisywał ponieważ w tym tekscie celowo skupiłem się na minusach w formie ostrzeżenia dla graczy 🙂

  • Grafiki: piękne, naprawde jest na co popatrzeć
  • Wykonanie: solidne elementy, ciekawe figurki (niestety tylko 5), bardzo dobrej jakości karty. Nic dodać nic ująć
  • Brak downtime\’u oraz czas rozgrywki. Dla niektórych to będzie mocny plus
  • Oprócz kilku wyjątków bardzo dobrze napisane zasady.
  • Kilka mniejszych bądź większych nowinek mechanicznych.
  • Ciekawy system z kartą punktacji (którą można zagrać w dowolnym momencie bądź poczekać na ok. połówkę rozgrywki gdzie każdy wtedy punktuje

Podsumowując

  1. Dla zaawansowanych graczy dla mnie ta gra to 6/10, może max 6.5/10.
  2. Dla graczy którzy zaczynają dopiero z takimi tytułami i nie mają bardzo wysokich wymagać to może być nawet 8/10 choć raczej byłoby to 7,5/10