Rak Planszowy – Świat ‚mugoli’ a planszówki

Od kilku lat mówi się o renesansie gier planszowych. Osobiście się z tym nie zgadzałem, ponieważ poziom sprzedaży gier planszowych nigdy w historii nie był tak duży jak aktualnie. Dlatego też ciężko mówić o renesansie ((fr. renaissance ‘odrodzenie’). Jakie w tym odrodzenie? Raczej narodziny!

Co jakiś czas, przynajmniej raz na miesiąc, w dużych mainstreamowych mediach ukazują się publikacje na temat naszych kochanych gier. W większości są to raczej artykuły sponsorowane, niemniej jednak dostarczają one wielu informacji na temat społeczeństwa i jego znajomości gier. Większości z nas wydaje się, że to co robimy jest bardzo fajne. Sam wiem po sobie, że podczas mojej kilkuletniej przygody z grami zaraziłem swoim hobby setki osób. Oczywiste jest, że większość z nich z dnia na dzień nie stała się geekami do kwadratu, niemniej jednak wszyscy byli skłonni stwierdzić, że nie spodziewali się tak ciekawych gier zamkniętych w zwykłym kartonowym pudle. Pamiętam, jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy wchodząc do mieszkania Gibbsa, jest to producent zespołu Ganja Mafia (jeden z największych zespołów rapowych w Polsce), którego zresztą serdecznie pozdrawiam, zobaczyłem kolekcję planszówek. Wśród nich było kilka lżejszych gier, takich jak Wsiąść do Pociągu, ale znalazły się też cięższe gry jak Horror w Arkham. Dlaczego się tego nie spodziewałem? Ponieważ geekowie, w tym także ja, mają czasami takie złudne wrażenie, że kto poza nami grałby w większe planszówki? Ktoś słucha rapu i gra w planszówki? To przecież kłóci się ze stereotypami!

 

Doszliśmy do ważnego akapitu, którym są uprzedzenia. Tak samo jak my jesteśmy uprzedzeni do różnych grup społecznych, tak samo inne grupy społeczne są uprzedzone do nas. Przykładem niech będzie to, jak nas postrzega ogólnie pojęte społeczeństwo, które na potrzeby dalszego tekstu nazwę ‚mugolami’ (w świecie Harrego Pottera tak się nazywa zwykłych ludzi, niebędących czarodziejami).

Tainted Grail to najnowsza gra od Awaken Realms, firmy, w której pracuję. Bardzo duża produkcja, tysiące kart, artów, pełno historii. Przygodówka na dziesiątki godzin, oprawiona w dość nietuzinkowy graficzny klimat. Gra ufundowała się w mniej niż 2 minuty, a przez pierwsze 24 godziny zebrała ponad 2 miliony dolarów. Wzbudziło to wiele ciekawości w świecie ‚mugoli’. Jak to tak można? Zarobili miliony, Grażyna, pewno złodzieje i naciągacze! I bardzo, bardzo chciałbym napisać, że to pogrubione zdanie to przesada, ale cóż, rzeczywistość jest jeszcze ciekawsza:

Dawniej wystarczyła talia kart by grać w setki gier i dobrze się bawić godzinami. Obecnie grupa cwaniaków sprzedaje za grube pieniądze setki kart, rekwizytów by pograć w jedną grę. A zdziecinniali niby dorośli łykają to jak pelikany ~viko

Z przykrością muszę stwierdzić, że biorąc pod uwagę target strony PrzyStole, to my w szczególności jesteśmy tymi pelikanami… My, czyli ja i Ty. Nie jest ważne to, że komponenty, ilustracje, tekst, wszystko to kosztuje i te pieniądze służą do utrzymania całego wydawnictwa, czyli kilkudziesięciu osób. Nie jest również ważne, że za 70 funtów dostajemy fizyczny produkt, gdzie w podobnych pieniądzach ludzie kupują płyty z grami na PlayStation czy Xboxa, gdzie koszt komponentowy takiego zestawu to mniej niż dwa złote. Ale w przypadku gier cyfrowych to tam jest prawdziwy produkt, a nie tam jakaś głupota dla idiotów! Spójrzmy na inne wypowiedzi:

W tych tematach jest podobnie jak z podblokowymi kotkami: zagubione w rzeczywistosci ludzkie-kociary przeznaczaja na nie caly majatek choc tym kotom to specjalnie nie pomoze.
~SpokojnymOkiem

 

trzeba mieć nieźle z deklem ! nie macie baby? To w maratonach biegajcie !
~oops

To nie jest tyle warte. Tyle sypnęli zainteresowani dając po kilka czy kilkanaście dolarów (bo tyle to jest warte) a że uzbierała się taka suma to „cud” takich platform do zbierania kasy.
~Kalkulator997

 

Nie wiem czy się śmiać czy płakać. Przecież nawet stereotypowy Janusz z Wąsem może zagrać w planszówkę opowiadającą o robieniu piwa. Różnorodność branży jest na tyle duża, że tutaj naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie. Niemniej jednak kalkulator poruszył ciekawą kwestię pieniędzy. Oczywiście znawców znalazło się więcej:

potrzeba z 5 zlotych, reszte owce daly zeby napchac kabze wydawcy.
~gege

Za pięć złotych w Polsce można wydrukować talię 55 kart, instrukcję i pudełko. I to też nie zawsze! Ogólnie polecam poczytać wszystkie komentarze, jest tam znacznie więcej takich kwiatków. Na szczęście to jest Interia i część z nas ma świadomość tego raka jaki tam występuje. Dlatego zobaczmy, co o nas myślą internauci w innych miejscach, może wykop? Tam na pewno będzie bardziej merytorycznie!

TheDzions  @Augustusmp: to trochę nie czaje, nie zarobili jedną grą na zrobienie drugiej? Tylko trzeba żebrać na kickstarterze?

I tak naprawdę poza jeszcze kilkoma uszczypliwymi komentarzami oraz brakiem wiedzy niektórych komentujących na temat naszej branży, ewidentnie dyskusja tam prowadzona była na znacznie wyższym poziomie. Nie ma się do czego przyczepić, a ludzie odpowiadają i dość pozytywnie piszą tak o ameritrashach, jak i innych planszówkach.

 

Moim zdaniem szkoda, że mainstream pisze o nas rzadko, a jeśli już pisze to takie kwiatki: CLICK. Sponsorowany news z Newsweeka, w którym reklamuje się Scrabble Original, Monopoly oraz Jengę, a szczytem ambicji są tam Wsiąść do Pociągu czy Diamenty… Abstrahując już całkowicie od pięknego zdjęcia chińczyka

To właśnie te największe media powinny kreować wizerunek branży, która już jakiś czas temu udowodniła, że planszówki to nie tylko zabawki. Gry planszowe jeszcze przez długi czas nie przenikną do szerszej świadomości, szczególnie te bardziej zaawansowane czy droższe. Niemniej jednak nie warto się tym przejmować i trzeba robić swoje. Konwenty z roku na rok mają więcej odwiedzających, liczba wydawnictw rośnie jak grzyby po deszczu, a i gier jest znacznie, znacznie więcej niż kiedyś.

Czy warto reagować na ignorancję komentujących? Moim zdaniem nie. Nie wywyższajmy się względem ‚mugoli’, ale pokażmy im prawdziwą magię gier planszowych. Kto wie, może kiedyś planszówki będą tak popularne jak gry komputerowe?

PS: pozdrawiam fanów Harry’ego Pottera!

  • Wojciech Kaszuba

    Odniosę się tylko do końcówki felietonu. Media nie mają obowiązku kreowania wizerunku branży i nie będą tego robić z prostej przyczyny. Nie ma w nich pieniędzy dla nich. Ile razy trafiłeś na reklamy firm planszówkowych w najpopularniejszych tygodnikach opinii? Trafiają się jakieś smutne artykuły sponsorowane, a ilość reklam możesz policzyć na jednej ręce. Wydawnictwom natomiast się nie opłaca tam reklamować, bo nie przekłada się to na sprzedaż. Koło się zamyka i tak będzie póki nie pojawi się potrzeba powiększenia rynku. Zresztą co dwadzieścia lat temu pisano o grach komputerowych, co prawda nie było takich komentarzy w internecie, bo ci co go mieli to grali.

    • Ciężko się nie zgodzić z tym co napisałeś.

  • AnaMan

    Nie najlepiej się to czyta. Jakoś brak w tym spójności – dobrze ujętej myśli przewodniej. Niby wiem, o czym chciałeś napisać, ale nie do końca. Nawet podsumowanie jakoś nie bardzo oddaje istotę tego felietonu.
    Przytoczenie garści naprawdę prymitywnych komentarzy, które można znaleźć pod dosłownie każdym artykułem na sieci, mówi nam tylko, że mamy tylko pewien odsetek społeczności cierpiący na niedostatek intelektu i atencji, który sobie kompensują w medium, które to przyjmuje. Równie dobrze mógłbyś tu cytować bazgroły farbą na murach. Myślę, że w bardzo minimalnym stopniu oddają one perspektywę „mugoli”, którzy patrzą na to hobby w dużo bardziej zróżnicowany sposób.
    A oczekiwanie rzetelności i merytoryki po mediach, to mission impossible. Ja niestety już dość dawno wyzbyłem się złudzeń, że w mediach komuś zależy na wyżej wymienionych. Gdyby chcieli, mogliby pisać lepiej przygotowane artykuły. W obecnych czasach to nie jest wyczyn zrobić „reaserch”. Niestety nie chcą, bo mają czytelników w…. – ma się tylko zgadzać kasa.

  • Pingback: Przegląd Planszowy #1226 - Board Times - gry planszowe to nasza pasja()

  • Pedro P.

    Co do artykułu: cóż… nie przejmowałbym się w ogóle tymi komentarzami. Zawsze w takich momentach warto sobie przypomnieć, że na naszej planecie jest dość dużo(jak na zjawisko) ludzi, którzy nadal wierzą/twierdzą, że ziemia jest płaska… 🙂 Osobiście uważam, że w paru „teoriach spiskowych” może być trochę prawdy – pisząc tak w skrócie – ale to(płaskoziemcy jako ekstremum) tylko pokazuje, że samodzielne myślenie – zastanowienie nad tematem i ocenianie po jego poznaniu jest raczej „nie tak częste jak byśmy tego chcieli”:) Bo jedni „łykają”(co by użyć języka internetowych mędrców) wszystko co podaje im mainstream, inni to co podają im „przeciwnicy mainstreamu”, a Ci co badają sprawy i myślą sami, zawsze są w mniejszości.

    Dodatkowo trzeba pamiętać, że jeszcze jakiś czas temu granie w gry komputerowe miało podobny wydźwięk – „dla maniaków/nerdów”. Dziś rodzice aktualnych dzieci, sami grali albo nadal grają w gry i już nie robi to na nikim wrażenia. Na gry planszowe myślę przychodzi powoli czas! Chociaż te ciekawsze raczej wymagają analitycznego myślenia i czytani instrukcji – a z całą pewnością nie są to umiejętności bardzo rozpowszechnione w społeczności. Choć mamy wiele bardziej rozrywkowych, więc dla każdego znajdzie się coś miłego. Myślę, że ludzie – może oprócz tych uzależnionych – są i będą coraz bardziej zmęczeni „ekranami” i „fejs-bukami”, a planszówki zapewniają spotkanie z ludźmi i wspólną, skupioną działalność – czegoś, co jest dość unikalne dla tej rozrywki – i co mnie głównie do niej przyciąga(oprócz łechtania mózgu poznawaniem nowych „modeli matematycznych”… 😉 ).

    A teraz najważniejsze – bo „muszę złapać je wszystkie!” 😉 – co to za gra w środkowym zdjęciu na górze?
    Pozdrawiam

    • Pedro P.

      A co do Harry’ego Pottera – to osobiście nie znoszę tej historii(przeczytałem dwa pierwsze tomy, żeby wyrobić sobie opinie) – chłopak, jest w na prawdę w nieciekawej sytuacji i co się dzieje żeby ona się poprawiła? Wymyśla jakiś fajny sposób? Zaczyna pracować nad sobą? Spotyka, kogoś kto mu pomaga w to przejść, daje inspiracje? Nie… nagle dostaje magicznych mocy „z nikąd” i przenosi się do świata fantazji… bardzo zły przekaz „psychologiczny” moim zdaniem. Moim dzieciom na pewno tych książek nie polecę, a jak będzie trzeba będę zniechęcał/tłumaczył. Co innego fantastyczny setting, żeby historia była ciekawsza, a co innego sugerowanie, że rozwiązaniem problemów jest „marzenie o magicznych mocach” lub używanie magi. Tu już oklepana Dorotka z krainy Oz jest dużo lepszą bajką, bo wygrywa niesłabnącym entuzjazmem, uważnością, chęcią rozwiązywania problemów i dobrocią, ale sama nie zyskuje „magicznych mocy”. Nie chcę obrazić w żaden sposób fanów tym wpisem, bo świat przedstawiony mimo że raczej oryginalnych elementów nie zawiera, to jest fajny, spójny i przygody są dość ciekawe (kto by nie chciał przenieść się do szkoły magii, gdzie co chwile wydarza się coś „niesamowitego”?) to podstawa historii i główny bohater, który w zasadzie wszystko zawdzięcza tym że jest potomkiem znanych czarodziejów i miał w przeszłości styczność z głównym złym, nie jest dobrym przekazem. Moim zdaniem dzieci powinno się przede wszystkim uczyć, że w życiu najważniejsze jest podejmowanie własnych działań, aktywność i odpowiedzialność za nie. Takie moje 3 grosze do sprawy… bo nie wiem czemu w ogóle się o tym nie pisze w kontekście Harry’ego Pottera.

    • Lukashi

      Pozwolę sobie odpowiedzieć tylko na najważniejsze 😉

      Champions of Nexum, Kamil pisał o niej tutaj:
      http://www.przystole.org/2018/09/24/planszowki-spodku-relacja-prototypy-kemet-seth/