Faceless – Recenzja

, Kamil 'Sanex' Cieśla
  • liczba graczy: 2-4
  • czas rozgrywki: 45
  • rok wydania: 2018
  • zależność językowa: b/d

Niesamowity klimat

Przeglądając kickstartera gry Faceless nie sposób było odmówić mu klimatu. Niesamowite grafiki, przepiękne figurki i nowatorski pomysł z wykorzystaniem magnesów podczas rozgrywki. Pierwsze skojarzenie – Stranger Things – ale czy słusznie?

O co tutaj chodzi?

Gra prezentuje historię zagubionego chłopca imieniem Ethan, który ugrzązł w zaświatach przypominających pewnego rodzaju koszmar. Gracze wcielają się w dzieci chcące uratować zgubę. Dlatego zeszły do Duskworld, świata, którym rządzi straszny potwór i wspólnie próbują uratować duszę swojego przyjaciela. Historia gry jest dość ciekawa i nader pasująca do klimatu planszówki.

Rozgrywka

Faceless to kooperacyjna gra planszowa, której mechanika jest banalnie prosta, a zarazem innowacyjna. Cały patent polega na tym, że każda figurka ma w sobie magnes, a gracze podczas swojej tury będą ruszać kompasem po planszy. Każdy gracz ma własną postać ze specjalną umiejętnością, która w delikatny sposób wpływa na przebieg rozgrywki, natomiast wszyscy będą przemieszczać ten sam kompas.

Podczas tury gracz może zrobić jedną z trzech rzeczy:

a) Zagrać kartę i ją rozpatrzyć
b) Wymienić się kartą ze znajomym
c) Dobrać do trzech kart na ręce

Zagrywanie kart jest banalnie proste, jest pięć rodzajów kart, trzy w kolorach figurek rozstawionych wokół planszy, jedna czerwona i jedna fioletowa, która pełni rolę dżokera. Gdy gracz zagrywa kartę zieloną, może poruszyć zieloną figurkę na dowolne miejsce wkoło planszy, ale tak, aby miniaturka nie przekroczyła pola z innym bohaterem, obrócić ją dowolnie i przemieścić kompas o tyle pól, ile wynosi wartość szybkości na karcie. W wyniku zmiany pozycji magnesu w podstawce figurki, nasz kompas będzie z nią inaczej reagować, wyznaczając nową ścieżkę na mapie, bowiem czerwona strona igły wyznacza kierunek przemieszczenia naszego „pionka”.

Wymiana karty to po prostu wymiana karty z innym graczem, nic trudnego.

Dobranie karty polega na dociągnięciu odpowiedniej liczby wyłożonych kart tak, aby mieć maksymalnie trzy na ręce.

Po każdym ruchu gracza, nasz faceless rozgrywa turę rozpatrując wierzchnią kartę z talii. Tę kartę należy położyć na odpowiednim miejscu i wykonać stosowny ruch. Czerwone karty uaktywniają stwora i każą mu się ruszyć, fioletowe przyciągają nas do złego demona, niebieskie każą dobrać karty i tak dalej. Wszystko jest dość sprawnie opisane w instrukcji, a każda wyłożona karta zwiększa poziom trudności rozgrywki. W początkowych fazach gry faceless będzie wolny, a po kilkunastu turach będzie przemieszczać się już po kilka pól podczas jednej akcji ruchu. Czas to nasz wróg i czuć to podczas każdej partii.

Na koniec warto wspomnieć jakie są cele gry, kto wygrywa a kto przegrywa i kiedy to ma miejsce. Grę wygrywają gracze gdy zbiorą wszystkie tokeny pamięci, a przegrywają, gdy kompas wejdzie w ścianę, lub spotka facelessa. Zasady są banalnie proste i do wytłumaczenia w kilka chwil.

Poziom trudności gry może być skalowany zgodnie z potrzebą graczy. Polega on na ustawieniu większej lub mniejszej liczby kart na planszy, co działa dość sprawnie.

Logiczna gra w klimacie ameri?

Mógłbym napisać tę recenzję na kilka tysięcy słów, tylko po co? Gra jest wyjątkowo prosta, posiada aż (UWAGA!) 15 dodatkowych trybów, takich jak „fog of war”, który zakrywa nasz kompas, czy tryb, w którym małe demony będą podążać za naszym kompasem. Każdy z tych scenariuszy wprowadza dodatkową mechanikę, która utrudnia rozgrywkę, co jest sporym plusem. Szkoda tylko, że dodatkowe zasady nie potrafią ukryć dość płytkiej bazowej mechaniki.

Faceless można rozpatrywać w kategorii gier takich jak Santorini. Niesamowita okładka, która skłoniła mnie do zakupu, nijak się ma do gameplayu, który jest typowo logiczny. Świeży, nietuzinkowy, ale po trzeciej partii dość nudny i powtarzalny. Do tego dochodzi cena gry oscylująca w granicach 250 złotych, co za grę logiczno-rodzinną jest sporą przesadą. Nawet fenomenalne grafiki i piękne figurki nie potrafią zrekompensować tej kwoty.

Ar-Bar

Podsumowując, gra jest ciekawa, pomysł świetny ale gameplay płytki i nudny. Każdy kto chce przetestować grę może w nią zagrać w Ar-Barze, wrocławskim barze z grami planszowymi! Polecam to rozwiązanie, ponieważ gra do tanich nie należy.

Plusy

  • Klimat
  • Grafiki
  • Ciekawy pomysł z wykorzystaniem magnesów
  • Fenomenalne figurki
  • Skalowalny poziom trudności

Minusy

  • Cena
  • Płytka rozgrywka
  • Potężna schematyczność po kilku partiach, nawet z wykorzystaniem dodatkowych zasad