London Dread – Recenzja

, Bartek Baryń
  • liczba graczy: 2-4
  • czas rozgrywki: 90
  • rok wydania: 2016
  • zależność językowa: duża

London Dread jest prostą grą przygodową z ciekawą mechaniką symulującą podróżowanie po XIX-wiecznym Londynie. W tej opowieści będziemy świadkami zbrodni, okultystycznych rytuałów i działań tajemnych sekt.

Strach zawładnął miastem

Na przygodę składa się kampania złożona z czterech misji, z których każdą wieńczy walka z bossem. Podróżując po mieście, nasza drużyna ma za zadanie znaleźć i zbadać wszelkie ślady misternej intrygi. Uważając przy tym, aby poziom strachu w Londynie nie osiągnął niebezpiecznie wysokiego poziomu. Rozgrywka ocieka klimatem, a historia opisana w grze jest bardzo wciągająca.

Kiedy zapada zmrok

W pudełku dostajemy planszę, instrukcję oraz księgę scenariuszy. Dodatkowo znajdziemy w nim masę kart całkiem niezłej jakości, solidne żetony i planszetki graczy oraz dedykowane kosteczki.

Rozpoczynając kampanię w London Dread należy wybrać pierwszy scenariusz i postępować zgodnie ze wskazówkami zawartymi w księdze scenariuszy. Każda misja ma określone oznaczenie identyfikujące karty do tego właśnie scenariusza, specjalne warunki i zestaw przedmiotów do zdobycia. Budujemy talię kart składającą się z kart wydarzeń i kart intrygi, ustawiamy bossa, losujemy startowe przedmioty oraz wybieramy bohaterów. Każdy z nich jest opisany trzema głównymi zdolnościami, określającymi jego charakter, a co za tym idzie pozwalającymi określić, które z zadań na planszy będziemy w stanie wykonać. Tak przygotowane karty układamy na planszy rewersem do góry. Dodatkowo postać posiada zestaw kart pomocnych przy rozpatrywaniu wydarzeń. Plansza dzieli miasto na 4 części, z których każda zawiera sześć lokacji. Do gry dołączona jest aplikacja, w której lektor wprowadza nas w historię danego zadania, a także stoper odliczający czas ustalony na fazę planowania. Po włączeniu stopera gracze odkrywają karty i wspólnie planują swoje ruchy. Każdy z nich ma do dyspozycji planszę z tarczą zegarową, na której przy użyciu kafelków z nadrukowanymi cyframi (1-6) ustalamy kto, gdzie i o której godzinie pójdzie. Karty na planszy dzielą się na 2 typy: karty wydarzeń (obowiązkowe do odwiedzenia) oraz karty miejsc. Pierwsze z nich popychają fabułę do przodu i są rozwiązywane poprzez rzut kośćmi. Drugie natomiast po rozwiązaniu dodajemy do naszej talii, którą wykorzystamy podczas finałowych zmagań. W ich przypadku o sukcesie decyduje liczba symboli zdolności postaci dopasowanych z tymi na rozpatrywanej karcie. W przypadku gry na mniejszą liczbę graczy niż maksymalna czwórka, na planszę dokłada się również karty sojuszników. Każda nierozwiązana karta intrygi pozostała na planszy skutkuje wzrostem strachu w mieście. Im jest wyższy, tym wymagana liczba sukcesów w ostatnim rzucie kośćmi większa.

Kolejna faza to zmagania z bossem. Każdy z graczy otrzymuje 2 kostki i staje przed wyborem: czy walczy z antagonistą, czy też nie. Walki polegają na wykonaniu trzech wyzwań, które losujemy z dostępnej puli. Wykorzystujemy do tego karty intrygi zdobyte podczas gry oraz karty zaufania, uzyskane najczęściej po zdaniu testu z karty wydarzenia. Za wykonane wyzwanie otrzymujemy kostki i/lub obniżamy strach w mieście. Ostatni rzut definiuje czy zwyciężyliśmy w scenariuszu.

Strach ma wielkie oczy

Po pierwsze – klimat, klimat, klimat… Wylewa się on z opisów wydarzeń, z ilustracji, a nawet z aplikacji. Wykonanie gry również stoi na bardzo wysokim poziomie. Rozgrywka nie dłuży się, zasady są łatwe do przyswojenia, jednakże wytłumaczenie programowania ruchów naszych postaci może zająć chwilkę. Lektura instrukcji nie jest uciążliwa, ale niestety użyta angielszczyzna miejscami wymaga zajrzenia do słownika. Może to być również uciążliwe podczas czytania opisów na kartach. Przede wszystkim doceniam dość niski próg wejścia i przystępność dla nowych graczy. Każda z rozgrywek przebiegała sprawnie, a żaden ze współgraczy nie narzekał, że gra się dłuży lub jest nudna. Gra ma zasadniczo dwie podstawowe wady: dość wysoka cena jak na tak skromną zawartość oraz ostateczny rzut kośćmi, decydujący o zwycięstwie lub porażce. Szczególnie to ostatnie może być frustrujące, gdy cały scenariusz zostaje przegrany, bo nie wyrzuciliśmy wystarczającej liczby sukcesów. Doskwiera też mała liczba scenariuszy do rozegrania, a wydawca nie pokusił się o stworzenie kolejnych. Szkoda. Zostało to po części rozwiązane różnymi poziomami trudności, które w praktyce oznaczają krótszy czas na zaprogramowanie naszych ruchów. London Dread ostatecznie polecam, gdy szukacie jakiejś ciekawszej gry w innych klimatach. Nie daje niestety na tyle frajdy, bym polecił ją jako absolutny must have.

Plusy

  • Klimat, klimat i jeszcze raz klimat
  • Ciekawa mechanika programowania ruchów
  • Interesująca, chociaż niekonieczna do gry aplikacja
  • Bardzo ładna szata graficzna
  • Przystępne zasady
  • Dobra do grania ze znajomymi przy piwku
  • Jedna z niewielu gier w klimacie wiktoriańskiej Anglii

Minusy

  • Jedynie 4 scenariusze
  • Wysoka cena w stosunku do zawartości
  • Angielski dla średnio-zaawansowanych
  • Póki co małe wsparcie od producenta
  • Jeden rzut kośćmi może pogrzebać nasze szanse na wygraną
  • Po ukończeniu kampanii pozostaje jedynie wyższy stopień trudności