Monster Slaughter – Recenzja

, Kamil 'Sanex' Cieśla
  • liczba graczy: 2-5
  • czas rozgrywki: 60
  • rok wydania: 2018
  • zależność językowa: średnia (PL)

Monster Slaughter to gra planszowa w typowym ameritrashowym stylu. Znajdziemy tutaj mnóstwo plastiku, planszę 3D, sporo kości, klimatyczne grafiki, a to wszystko w jednym celu – polowania na studentów! Tak, dobrze przeczytaliście. Każdy z graczy wciela się w rodzinę ‚potworasów’ składającą się z dwójki rodziców i dziecka, która będzie szukać w mieszkaniu pochowanych studentów celem ich rozczłonkowania na części pierwsze.

Ankama Games

Jest to francuska firma, która swoją przygodę na rynku zaczęła od gier komputerowych takich jak Dofus. Jakiś czas temu zaliczyli oni debiut na rynku gier planszowych, wydając zrecenzowaną przeze mnie (a to była moja pierwsza recenzja!) planszówkę Krosmaster Arena. Po kilku latach firma nadal rozszerza działalność, karmiąc nas coraz to nowszymi planszówkami, utrzymując przy tym swój lekki, mangowy styl.

Jak się poluje?

Monster Slaughter jest bardzo prostą grą. Setup polega na przygotowaniu odpowiednich kart przeszukań przypisanych do konkretnych pomieszczeń, wyciągnięciu z pudła figurek oraz złożeniu naszej planszy. Niestety, samo przygotowanie talii jest lekko uciążliwe, ponieważ w każdym pokoju może być maksymalnie jeden student. Całość zajmuje od około pięciu do dziesięciu minut. Ciekawym aspektem gry jest obstawianie, niczym w kasynie, w jakiej kolejności uda się graczom pozabijać studentów. Ten aspekt gry oczywiście ma miejsce przed prawowitą rozgrywką! Wydawca poleciał tutaj po bandzie, ponieważ biedni studenci to typowi bohaterowie amerykańskich horrorów. Znajdziemy tutaj napakowanego członka zespołu footballowego, typową dziunię, kujona płci żeńskiej w okularach, imprezowicza z piwem w ręku oraz zwykłego ziomala.

Gracze podczas swojej tury będą aktywować jednego z trzech dostępnych potworów. Warto dodać, że każda rodzina posiada inne zdolności specjalne. Każdy z nich ma przypisane do swojej postaci atrybuty, takie jak siła zobrazowana za pomocą kości, jak i liczba akcji na turę. Po wybraniu naszego stwora możemy nim zrobić jedną z kilku dostępnych akcji: ruch, przeszukanie pokoju, straszenie studentów lub ich zaatakowanie oraz podglądanie co jest w pokoju. Ruch pozwala wejść do pomieszczenia. Przeszukanie pokoju polega na rzuceniu pulą naszych kości i za każdy sukces dociągnięciu jednej karty z tego pomieszczenia. Naszym łupem może być przedmiot który zagramy, aby obronić studentów przed innymi potworami, jakaś specjalna akcja czy znalezienie studenta. W przypadku ostatniej opcji, umieszczamy odpowiednią figurkę w pomieszczeniu – od tej chwili każdy potwór będzie mógł zaatakować biednego, wystraszonego studenta! Straszenie małolatów polega na rzucie kośćmi i w przypadku sukcesu przesunięciu studenciaka o odpowiednią liczbę pomieszczeń. Akcja ataku to najbrutalniejsze co może się w tej grze pojawić – ponownie rzucamy, dodajemy kilka przeliczników lub zdolności specjalnych i gotowe! No, prawie, bowiem podczas ataku na studenta inne rodziny mogą pomagać ofiarom rzucając im pod nogi specjalne przedmioty, które zwiększą ich statystyki defensywne lub ofensywne! A wszystko tylko po to, abyśmy to my zabili jak największą liczbę studentów! 

Gra tak naprawdę jest banalna, a zasady można wytłumaczyć w kilka minut. Co rundę nasz licznik czasu przesunie się o godzinę odkrywając nową kartę wydarzenia. Rozgrywka trwa do świtu lub do momentu, kiedy cała piątka celów ulegnie rozczłonkowaniu. Nie wspomniałem jeszcze o „obrońcach”, którzy mogą się pojawić podczas rzezi, a którzy to będą dzielnie bronić małolatów! Pan z miotaczem ognia, gruby policjant czy inne stereotypowe postacie! Klimatu tutaj nie brakuje!

Kto wygrywa? Za zadanie ran otrzymujemy punkty zwycięstwa, za zabicie studentów także, za poprawne obstawienie kto w jakiej kolejności zginie tak samo. Na koniec dostajemy specjalny bonus jeżeli udało nam się zabić studenta, który był naszym głównym celem od początku gry. Wygrywa oczywiście rodzina, która uzbiera najwięcej punktów zwycięstwa.

O czym jeszcze nie wspomniałem? W grze znajduje się książka skryptów ze specjalnymi przygodami. Znajdziemy w niej 8 scenariuszy posiadających delikatnie zmienione zasady jak i cel gry. Wśród nich jest nawet taki, w którym to potwory będą mogły zginąć!

Podsumowanie

Z punktu widzenia zaawansowanego geeka, po drugiej partii można już czuć powtarzalność. Mowa tutaj oczywiście o trybie podstawowym, ponieważ same scenariusze skutecznie urozmaicają rozgrywkę. Zróżnicowanie rodzin jest płytkie, bez typowego ‚pazura’. Ot, Ci dostają jedną więcej kostkę do ataku, a Ci mogą poruszyć się za darmo o dwa pola. Ponadto – rzucamy kośćmi – zawsze, do każdej akcji. Tymi samymi kośćmi. Na dłuższą metę jest to irytujące, aż się prosi o kilka ich rodzajów. Na szczęście talia wydarzeń zmienia każdą partię, ale również bez efektu ‚wow’. Eventy są proste i należy je traktować bardziej w kategorii losowych ‚przeszkadzajek’ aniżeli typowych ‚game changerów’. Nie zmienia to jednak faktu, że przy odrobinie dystansu można się dobrze bawić. Gra jest prosta, losowa, momentami śmieszna i nie ma w niej sensu szukać ukrytej głębi czy głębszych strategicznych decyzji. Szukamy, zabijamy, przeszkadzamy innym. Jako geek dałbym 7/10.

Natomiast oceniając grę jako laik, osoba, która dopiero zaczyna swoją przygodę z grami planszowymi, a szczególnie ameri – ta planszówka jest świetna. Proste zasady, dużo frajdy, niesamowity klimat, robiąca efekt „wow” plansza, nietuzinkowe wykonanie oraz szczypta negatywnej interakcji. Wszystko to jest oprawione w spójną szatę graficzną, która dodaje smaczku, a nie przeszkadza. Taki Zombicide w klimacie amerykańskiego horroru. Idealna gra na wieczór ze znajomymi, którzy tak samo jak my chcą zagrać w coś lekkiego, w międzyczasie rozmawiając o wszystkim innym. I gdyby jeszcze tylko kosztowała ze sto pięćdziesiąt złotych, to dałbym jej 10/10 i polecał wszędzie gdzie się da!

Jeżeli już o cenie… Rozumiem, że tak wydana gra, w tak dużym pudle musi kosztować swoje, w końcu mamy tam ponad 30 figurek, z czego każda jest inna! Jednak okolice 300 złotych to trochę dużo jak na polskie realia.

Warto na koniec dodać, że gra doczeka się polskiej wersji językowej w 2019 roku! Wydawcą będzie Black Monk!

Plusy

  • Niesamowity filmowy klimat
  • Jakość wykonania
  • Mnóstwo unikalnych figurek
  • Dynamiczna rozgrywka
  • Dodatkowe scenariusze
  • Proste zasady...

Minusy

  • ...proste zasady
  • Pewna schematyczność i powtarzalność działań graczy
  • Cena, cena i jeszcze raz cena

Opinie redakcji

Łukasz Włodarczyk: Świetny, luźny i wesoły tytuł na wprowadzenie nowych graczy! Bawiłem się przy nim bardzo dobrze, proste zasady i atmosfera przerysowanego horroru nieźle się sprawdziły. Gry raczej nie proponowałbym zbyt często w doświadczonym gronie, a i SCD skutecznie odstrasza mnie przed postawieniem jej na półce. Poza tym – polecam serdecznie!